Ból. Cholerny, pulsujący ból w okolicach skroni jest pierwszą oznaką tego, że wciąż jestem w świecie żywych. Sahara w mojej jamie ustnej. Mam wrażenie, że nie miałam w ustach żadnej cieczy od miesięcy. Oba czynniki wskazują na to, że mam kaca i to dużego kaca. Czuję promienie słoneczne, które goszczą na moim policzku i rozpalają go do czerwoności. Nie mam siły aby wstać z łóżka. Nie mam siły na jakikolwiek ruch. Chowam się pod kocem. Jednak długo pod nim nie wytrzymuję. Gorąco, cholernie gorąco. Otwieram oczy i podnoszę się do pozycji siedzącej. Jednak robię to za szybko, bo ból głowy nasila się jeszcze bardziej. Kładę się z powrotem i rozglądam po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Jestem przerażona. To pomieszczenie nie przypomina żadnego pokoju w moim mieszkaniu.
-Zajebiście... Gdzie ja jestem i w co ja się do cholery wpakowałam?-mówię sama do siebie. Mój głos jest lekko zachrypnięty. Mój mózg natomiast zaczyna pracować na najwyższych obrotach, próbując przypomnieć sobie wczorajszy wieczór.
Nagle drzwi lekko się uchylają i do pokoju wchodzi Kaja. Całe napięcie znika, kiedy uświadamiam sobie, że jestem w mieszkaniu mojej przyjaciółki.
-Cześć. Przyniosłam Ci wodę, bo pewnie masz małego kaca.-moja wybawicielka tylko lekko się uśmiecha. Powoli siadam i biorę od niej wodę.
-Dziękuję-mówię po czym wypijam pół butelki wody.-Chyba mój kac ma troszkę większy rozmiar niż "mały"-unoszę lekko kąciki ust do góry.
-Nie dziwię się. Twój wczorajszy stan wskazywał, że tak będzie...
-Dziękuję, że mnie wczoraj nie zostawiłaś i przepraszam że sprawiłam ci problem...-przytulam ją do siebie.-No właśnie. Wczorajszy wieczór. Co się wczoraj działo?-wyraz mojej twarzy robi się poważny. Znowu zastanawiam się nad tą imprezą...
-Jeżeli chcesz to ci ją opowiem. Ale później. Teraz zapraszam na śniadanie.-uśmiecha się lekko po czym, wychodzi z pokoju. Podnoszę się w końcu z łóżka. W tym samym momencie zauważam na krześle czarną koszulkę i szare dresy. Uśmiecham się do siebie.
-Co ja bym bez niej zrobiła?-pytam samą siebie w myślach. Ubieram się, po czym wychodzę z pokoju. Kiedy zmierzam w kierunku kuchni, słyszę głośne śmiechy. Jak się po chwili okazuje właścicielami tych dźwięków są Kaja i Dominik, siedzący przy stole. Wchodzę i niepewnie mówię:
-Cześć-świadomość tego, że wyglądam jak siedem nieszczęść trochę mnie krępuje. Głównie dlatego, że jest tu Dominik, który spogląda na mnie i lekko się uśmiecha.
-Cześć. Ciężka noc, co?-Na te słowa uśmiecham się nieznacznie i kiwam głową. Podchodzę do stołu i zajmuję miejsce obok Kai. Ta stawia przede mną gorącą herbatę i talerzyk. Biorę kanapkę i jem ją powoli, bardzo powoli. Nie jestem głodna, ale, znając mój organizm, wiem, że jeżeli nie zjem śniadania, później mogę mieć problemy z żołądkiem.
-Wiecie co, ja muszę wracać do mieszkania. Tam się ogarnę i później się spotkamy.-mówię, kończąc śniadanie.
-Przecież ja mogę cię odwieźć.-proponuje Dominik.
-Dzięki. Ale nie chcę Ci robić kolejnego problemu.
-To żaden problem.-uśmiecha się lekko w moją stronę.
-Ja pojadę z wami. Nie mam na dziś żadnych planów, więc mogę przeznaczyć ten dzień na spędzenie z moją przyjaciółką.-dodaje Kaja. Ja już chyba niem prawa głosu, więc zgadzam się bez zbędnych sprzeciwów.
Po piętnastu minutach wszyscy siedzimy w sportowym BMW Dominika i zmierzamy w kierunku mojego osiedla. Jedziemy w ciszy, której nikt nie zakłóca. Ona daje upust moim myślom. Znowu zaczynam rozmyślenia o wczorajszym wieczorze. To nie daje mi spokoju.
Jednak niczego nowego nie mogę sobie przypomnieć. Muszę porozmawiać o tym z Kają i Dominikiem.
Jeżeli chodzi o Dominika jest na prawdę w porządku. Przypomina mi trochę Filipa. On też był miły, przyjazny, dżentelmen. Jednak Filip nie mógł pogodzić się z tym, że oprócz jego kochałam też sport. Dominik natomiast podziela moją miłość do siatkówki. Poza tym jest miły, uczynny, wyrozumiały-w końcu nie skrytykował mojego wczorajszego zachowania, jakiekolwiek ono było... Lubię go pomimo tego, że znam go niecałą dobę.
-To tutaj.-mówię, kiedy zbliżamy się do mojego bloku.-To teraz zapraszam do mnie.-uśmiecham się lekko i wysiadam z samochodu.
-Nie no. Nie będziemy ci się narzucać. Zapewne chcesz odpocząć-próbuje protestować Dominik.
-Nie przyjmuję sprzeciwu. Muszę wam jakoś podziękować. A poza tym muszę w końcu dowiedzieć się co wczoraj się wydarzyło.-moja mina od razu rzednie.
-Nie możemy porozmawiać o tym kiedy indziej?
-Nie.-mój ton jest chłodny.- A teraz zapraszam na górę.
-Dobrze, dobrze już idziemy.-mówi Dominik. Chyba domyśla się, że nie dam im spokoju.
Wysiadają z samochodu, a ja udaję się w kierunku wejścia. Po przybyciu kilkudziesięciu schodków w końcu docieramy di drzwi mojego mieszkania.
Szukam swoich kluczy w torebce, ale nie mogę ich znaleźć. Poirytowana wysypuję zawartość mojej torby na podłogę. Kiedy stwierdzam, że wśród wszystkich moich rzeczy nie ma kluczy do mieszkania, wpadam w panikę.
-Cholera jasna! Zgubiłam kluczę!-krzyczę sama na siebie. Pewnie usłyszał mnie cały blok.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest siódemka, która nie ma sensu... Mam wrażenie że jest to takie pierdolamento o niczym. No ale muszę spowolnić troszkę akcję. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko pozostawić ten rozdział waszej krytyce...
Mam pomysł na nowe opowiadanie: http://moj-aniol-stroz.blogspot.com/. Zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z bohaterami.
Fajny rozdział, aa ty jak zwykle się krytykujesz noo weź :D
OdpowiedzUsuńOjj po tak spędzonej nocy nie chciałabym być w jej skórze! KAC MORDERCA NIE MA SERCA! Znam to :( Dobrze jest, co się tak krytykujesz? Wyluzuj! ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na 3! http://chce-byc-z-toba.blogspot.com/
Pozdrawiam T.
Nie ma nic przyjemnego w tym że człowiek budzi się po pijackiej nocy z czarna dziurą w głowie i nie pamięta poprzedniego wieczora. Do tego czuje się fatalnie nie tylko psychicznie ale i fizycznie. U Karoli doszedł jeszcze jeden problem zgubienie kluczy a to też nic dobrego nie wróży :(
OdpowiedzUsuńŚledziłam twoje poczynania jako anonim, teraz gdy założyłam konto-komentuję ;)Jakbyś mogła mnie informować na poniższym blogu o nowościach byłabym wdzięczna :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój nowy blog: przeszłosc-nie-zniknie.blogspot.com
Po krótkim prologu określisz, czy watro czytać ;) Trochę dramaturgii będzie, i to nie jest szczęśliwa historia dwoje zakochanych ludzi. Oczywiście w grę wchodzą siatkarze ;)
pozdrawiam, camilla. ;*
Nie ma coś się krytykować, rozdział ciekawy, już nie moge się doczekać kolejnego;) Zapraszam na http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na pierwszy rozdział na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMiłego czytania.
Całuję, camilla. ;*
Jeszcze dodam, że nie powinnaś krytykować TAKIEJ pracy jaką włożyłaś w ten rozdział. Na prawdę świetnie ci wyszedł :) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, nie wiem czemu Ci się nie podoba.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Pozdrawiam :)
http://zwyklyczas.blogspot.com/
Witam zapraszam na smakgorzkiejzemsty.blogspot.com jeżeli masz czas i ochotę :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam :)
UWAGA , KRYTYKUJĘ !
OdpowiedzUsuńmasz za niską samoocenę kobieto ! ;)
UWAGA , KONIEC KRYTYKI !
Zupełnie nie rozumiem czemu ci się nie podoba ! Wyszedł świetny ! Bardzo mnie zainteresował ;)
Co do twoich planów na nowe opowiadanie - z pewnością będę je śledzić ! :)
Zapraszam do siebie na czwarty rozdział :) nieuchwytna-perwersja.blogspot.com