piątek, 24 maja 2013

Rozdział 6

Po raz pierwszy od bardzo dawna jestem na imprezie. Pierwsza moja impreza tu w Rzeszowie. Muszę przyznać, że Kaja wybrała bardzo dobry klub. Jak tylko weszłyśmy poczułam ten klimat i uświadomiłam sobie jak bardzo mi tego brakowało. Teraz siedzimy przy jednym ze stolików, a wokół nas kręci się wielu przystojnych mężczyzn. Moim postanowieniem na dziś jest oderwanie się od tych wszystkich problemów i dobra. Co ja mówię?! Bardzo dobra zabawa.
Kaja zamawia drinki i trafia dokładnie w mój gust. Pijemy trunek i udajemy się na parkiet. Kiedy tylko moje ciało zaczyna poruszać się w rytm muzyki przypominają mi się stare, dobre czasy imprezowania z moimi znajomymi. No tak byłymi znajomymi, ale za to teraz mam Kaję. Cholera, miałam nie myśleć o problemach... Idziemy zamówić kolejnego drinka. Okazuje się, że Kaja jest dziewczyną do tańca i do różańca. W dosłownym tego zdania znaczeniu.
Kiedy pijemy nasze napoje podchodzi do nas jakiś facet.
-Kaja? Cześć! Dawno się nie widzieliśmy. Widzę, że jesteś z koleżanką.-mówiąc to zerka na mnie i nieznacznie się uśmiecha.
-Cześć Dominik. Tak, poznajcie się Karolina to Dominik Witowicz, Dominik to Karolina Kochowska.
-Karolina.-mówię i wyciągam rękę w stronę kolegi Kai.
-Miło, Dominik.-uśmiecha się i muska ustami moją dłoń. Na co ja rumienię się i odwracam nieznacznie głowę.
Siedzimy razem przy barze i pijemy różne trunki. Humor mi dopisuje jak nigdy. To pewnie sprawka tych wszystkich procentów, ale co tam... Dominik okazuje się naprawdę równym gościem. To kolejna moja bratnia dusza w tym mieście. Dominik tak samo jak ja i Kaja interesuje się siatkówką oraz oczywiście kibicuje naszym Pasiakom. Jak się okazuje jest też starszy ode mnie o 2 lata.
Wypijamy ostatnie krople z naszych szklanek i ruszamy na parkiet. Muszę przyznać, że na początku nogi mi się trochę plączą, ale szybko się ogarniam. Najpierw tańczę z Kają, później z Dominikiem, następnie z obojgiem na raz i tak w kółko. W pewnym momencie zaczynam tańczyć z jakimś facetem. Może i jestem piana, ale bez problemu stwierdzam, że jest przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany brunet o ciemnych oczach od razu trafia w mój gust. Tańczymy ze sobą dwie albo trzy piosenki tylko po to, aby później udać się do baru.
Muszę być już naprawdę piana, bo śmieję się z byle czego. Facetowi, który nie wiem nawet jak się nazywa, najwyraźniej to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Coraz bardziej mnie nakręca i stawia mi kolejne drinki.
Jestem już tak piana, że nie przeszkadza mi jego ręka na moim kolanie, czy zbereźne teksty szeptane mi do ucha. W głowie mi się kręci, ale dobrze mi z tym.

***
-Gdzie ona może do cholery być?-jestem coraz bardziej zdenerwowana. To miała być zwykła impreza. A tym czasem sama pomysłodawczyni gdzieś się zgubiła.-Mam nadzieję tylko że nic jej się nie stało.
-Przestań w ogóle tak mówić i przede wszystkim uspokój się. Przecież ona nie ma 5 lat, że trzeba ją prowadzić za rękę. Może po prostu stwierdziła, że ma już dość i wróciła do domu.-nie wiem jak on to robi, że jest zawsze taki spokojny, ale też bym tak chciała.
-Wątpię. Ale jeśli jeszcze trochę wypiła to jest na pewno teraz nieciekawie z nią.-zaczynam się o nią coraz bardziej martwić.
-Ale jak to w ogóle możliwe, że nie zauważyliśmy jej zniknięcia. Może jednak sprawdźmy czy po prostu nie wróciła do domu.
-Ok. Chyba powinnam mieć numer Bartmana. Jednak zawieranie znajomości w pracy z klientami czasami się na coś przydaje. Mam nadzieję, że go nie usunęłam-mówię przeglądając listę kontaktów.-Jest! Oby odebrał....- wciskam zieloną słuchawkę.
-Ale co Ba...
-Cii... Zbyszek? Tu Kaja, ta kelnerka z baru. Jestem koleżanką Karoliny. Mógłbyś sprawdzić czy jest w domu?
-Coś się stało?-jego głos zaczyna być trochę zdenerwowany.
-Możesz nie zadawać pytań tylko sprawdzić?
-Okey.-czekam chwilę, która ciągnie się w nieskończoność. Słyszę jak dzwoni do jej drzwi.-Niestety nie ma.
-Aha.-od razu się rozłączam.-Cholera jasna!
-Rozumiem, że jej tam nie ma. Tylko możesz mi powiedzieć co ma wspólnego Zbyszek Bartman z wami? Jakoś nigdy nie wspominałaś mi, że go znasz.-Dominik chyba czuje się urażony.
-Bo ja go nie znam. A jego numer mam, bo mi kiedyś po pijaku w barze go dał. Jednak ja nigdy z niego nie korzystałam, aż do dziś. Bo tak się składa, że Bartman jest uciążliwym sąsiadem naszej Karol. A teraz chodźmy jej szukać.-ruszam kolejny już raz w stronę baru.
-Ale jak? Możesz trochę jaśniej?
-Dominik nie teraz. Chyba mamy teraz trochę większy problem niż wyjaśnianie ci dokładnie tego w jaki sposób dostałam numer Bartmana.-zaczyna mnie trochę irytować.
-Spoko.-mówi i w końcu rusza za mną. Jest chyba trochę wkurzony,ale teraz najważniejsze jest znalezienie Karol.
Przy barze jednak nie ma jej. Właśnie mamy zamiar wyjść z budynku i szukać wokół niego, gdy nagle zauważam ją przy jednym ze stolików z jakimś facetem. Jest ewidentnie piana i nie zwraca w ogóle uwagi na to co on z nią robi. Podchodzimy do stolika przy którym siedzą. Facet jest nieco niezadowolony.
-Panu już podziękujemy za opiekę nad naszą koleżanką.-Dominik jest wyraźnie zdegustowany zachowaniem mężczyzny wobec Karoliny.-Mam panu pomóc czy sam pan ją zostawi?-podnosi nieco głos.
-Dobra już idę, a tobie radzę trochę wyluzować.-mówi odchodząc od nas.
-dupek-mówię pod nosem i próbuję obudzić koleżankę. Jednak nie jestem w stanie to zrobić. Witowicz bierze więc ją na ręce. Ja natomiast dzwonię po taksówkę. Postanawiamy zawieźć ją do mojego domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To jest najgorszy rozdział jaki do tej pory powstał w tym opowiadaniu. W ogóle mi się nie podoba. Miał być bez Zbyszka, a jednak Zbyś się tu pojawia, miało być całkiem inaczej a wyszło jak wyszło i chyba na lepsze tych wypocin zmienić się nie da, bo z badziewia nigdy nic dobrego już się nie da zrobić...

A teraz przejdźmy do bardziej przyjemnych rzeczy ;)
WYGRALIŚMY 3:1 Z SERBIĄ! :D <3 To nic że to był tylko mecz towarzyski. Ja uczułam się jakbym oglądała jakiś cholernie ważny mecz, ale to chyba dlatego że tak dawno oglądałam naszą reprezentacje i ogólnie siatkówkę męską na żywo... Po tak długim okresie nie oglądania zachwycałam się każdą akcją nie tylko tą udaną ale też tą przegraną i wcale nie przeszkadzało mi to, że nasi chłopcy nie są jeszcze w wysokiej formie. Chociaż porównując naszą grę z grą serbską mamy duużą przewagę :D I jeszcze jedna ważna wiadomość: JESZCZE TYLKO DWA TYGODNIE I LIGA ŚWIATOWA!!! :D
Czytajcie i komentujcie ;)
Przepraszam za błędy i pozdrawiam A. ;*

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 5

W pracy panuje mały ruch, więc moja koleżanka z pracy Kasia sama stoi za barem. Ja natomiast siedzę na zapleczu i myślę nad tym wszystkim co się wydarzyło. Mam dość już tego Bartmana. Z tego wszystkiego aż głowa mnie rozbolała.
Nagle z sali zaczynają dochodzić głośne śmiechy, a także wołanie Kasi. Z niechęcią podnoszę się z krzesła i idę na salę. Kiedy widzę gości zatrzymuję się, a moja szczęka leci do ziemi. Przede mną stoi pięciu najlepszych siatkarzy Asseco Resovii, między innymi Paul Lotman, Olieg Achrem, Igła, Cichy Pit i Kosa... Muszę wyglądać jak idiotka, bo wszyscy zaczynają się na mnie patrzeć. W końcu ogarniam się i podchodzę do baru. Nogi mam jak z waty, a oczy biegną w kierunku sportowców. Staram się jednak być obojętna w stosunku do nowo przybyłych gości. Podchodzę do ich stolika.
-Coś panom podać?-staram się aby mój głos brzmiał normalnie.
-Tak. Poprosimy po jednym piwie dla każdego.-według zamówienia podaję im piwo i oddalam się od stolika. Słyszę głośne śmiechy, kiedy Paul próbuje wymówić słowo "usatysfakcjonowany". Słysząc to uśmiecham się nieznacznie do siebie. Zawsze wiedziałam, że nasz ojczysty język jest trudny i szczerze współczuję tym nieszczęśnikom zza granicy, którzy muszą uczyć się polskiego.
Z moich rozmyśleń nad trudnościami języka polskiego wyrywa mnie uniesiona do góry ręka Igły. Z uśmiechem kieruję się do ich stolika.
-Podać panom coś jeszcze?
-Tak, poprosimy jeszcze raz to samo. Tylko tym razem o jedno więcej dla naszego kolegi.-ten białoruski akcent zawsze wywołuje u mnie uśmiech na twarzy.
-Oczywiście, już przynoszę
Odchodzę od ich stolika, tylko po to aby zaraz wrócić z zamówieniem siatkarzy. Odwracając się wpadam na kogoś... No nie nawet tu? Myślałam, że praca będzie miejscem, gdzie będę mogła odpocząć od Bartmana, ale jednak się myliłam.
-Przepraszam.-mówię, próbując go wyminąć. Jednak on mi to uniemożliwia i zastawia mi drogę swoim ciałem.
-Karolina?Co ty tu robisz?
-Nie widzisz? Pracuję... Mógłbyś mi teraz uprzejmie zejść z drogi?-zaczyna mnie irytować.
-A mogłabyś uprzejmie ze mną porozmawiać?
-Uprzejmie mówię ci, że nie mogę z tobą w tym momencie porozmawiać, ponieważ jestem w pracy.-mówię i wymijam go. Kątem oka widzę jeszcze zdziwione miny chłopaków. Szczerze mówiąc mam gdzieś co oni o tym wszystkim sobie teraz myślą.
Siadam za barem i próbuję się uspokoić. Jednak to nie jest mi dane, ponieważ zaraz podchodzi do mnie Kasia.
-Ej... Co to było tam przy stoliku naszych siatkarzy?
-Nic, a co miało być?-próbuję ją zbyć. Nie mam ochoty rozmawiać na tematy związane z Bartmanem. Nie powinno ją to w ogóle interesować.
-Jak ro nic? Przecież widziałam... Między tobą a Zbyszkiem coś jest, prawda?-nie mogę się powstrzymać i wybucham śmiechem. Jednak kiedy widzę jej speszoną minę przestaję się śmiać.
-Mnie i Bartmana nic nie łączy i nigdy nie będzie łączyć. On jest po prostu moim nieznośnym sąsiadem-staram się jej to wszystko spokojnie wytłumaczyć,
-I nigdy wcześniej nic was nie łączyło?
-Nie. Pewnie trudno ci jest uwierzyć, że gwiazda sportu może być uciążliwym sąsiadem, ale niestety tak jest...
-Ok, rozumiem.-mówi i odchodzi ode mnie.
Moja zmiana na szczęście kończy się za 15 minut więc są małe szanse, że Bartman zdenerwuje mnie jeszcze bardziej. Powoli zaczynam zbierać swoje rzeczy i chować je do mojej torby. W końcu pojawia się moja zmienniczka. Co dziwne jest 5 minut wcześniej. Biorę więc swoje rzeczy i wychodzę z budynku. Po chwili czuję, że ktoś łapie mnie za ramię. Odwracam się a przede mną stoi Bartman. Znowu Bartman.
-Czego?-mój głos zdradza, że jestem poirytowana.
-Możemy porozmawiać?
-Nie.-chcę iść dalej, jednak on łapie mnie za rękę.
-Już jesteś po pracy, więc masz chyba chociaż 5 minut.-mówi prawie błagalnym głosem.
-Jeżeli z tobą porozmawiam, dasz mi w końcu spokój?-to chyba jest jedyne rozwiązanie.
-Tak.
-No to o co ci chodzi? Tylko szybko bo śpieszę się.
-Chcę cię przeprosić za to wszystko. Wiem, że zachowałem się jak dzieciak, ale...
-No ciekawa jestem jak usprawiedliwisz się i fakt, że się do mnie dobierałeś...
-Masz rację. Tego nie da się usprawiedliwić. Ale chcę, abyś mi wybaczyła i dała drugą szansę.
-Ale skąd mam mieć pewność, że nie zrobisz tego znowu?
-Obiecuję. Przynajmniej się postaram. To jak?
-Powiedzmy, że ci dam tę szansę.-sama nie wierzę w to co mówię.
-Dziękuję-przytula mnie. Jednak ja odsuwam się od niego.
-Sorki, ale ja muszę już iść. Pa.-rzucam i oddalam się od niego. Mam mętlik w głowie. Chyba muszę jakoś odreagować. Kaja jest już w sumie zdrowa, tylko ma jeszcze zwolnienie lekarskie. Wybieram więc jej numer i gdy tylko odbiera krzyczę.
-Idziemy dziś na imprezę i nie uznaję odmowy! Jestem u ciebie za 2 godziny i masz być gotowa!-po tym rozłączam się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jest kolejny rozdział, który pozostawiam waszej ocenie ;)
Za dużo Bartmana, o wiele za dużo... No ale co ja mogę z tym zrobić skoro to samo się tak pisze, a moja chora wyobraźnia nie pozwala na żaden jego wyjazd, ale trzeba to zmienić ;D
Przepraszam za błędy i pozdrawiam A. ;*

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 4

Pięć dni później...
Ostatnie dni spędziłam głównie w pracy, bo Kaja rozchorowała się i musiałam wziąć jej zmianę. Tak więc przez ostatnie dni krążyłam między pracą i domem koleżanki. Do swojego mieszkania wracałam dopiero późnym wieczorem. Jeżeli chodzi o mojego nowego sąsiada to nie widziałam go od tamtej nocy i bardzo się z tego powodu cieszę. Po tej wiadomości, którą mi zostawił zaczęłam się go obawiać. Wygląda na to, że te wszystkie plotki, które krążą na jego temat są prawdą.
Dziś jest kolejny dzień, a właściwie już późny wieczór, kiedy do swojego mieszkania wracam niewiele przed północą. Jestem cholernie zmęczona i jedyne czego pragnę to szybki prysznic i moje wygodne łóżko. Wchodząc po schodach słyszę kłótnię w mieszkaniu Bartmana.
-Tolerowałam wszystkie twoje wybryki, wszystkie te panienki, który przewinęły się przez twoje łóżko, więc teraz należą mi się jakieś wyjaśnienia!-słyszę kobiecy głos. Tak, wiem nie ładnie podsłuchiwać, ale w sumie jak można tego nie słyszeć. Krzyczą tak, że cały blok ich słyszy...
-Co mam Ci powiedzieć? Po prostu uświadomiłem sobie, że nie jesteś kobietą dla mnie. Nie mogę być z kimś, kto nie dzieli ze mną moich zainteresowań, a moją pasję i zawód traktuje jak karę za grzechy.-ton Bartmana wskazuje na to, że jest mocno poirytowany. Czyżby słynny Zbigniew Bartman miał problemy ze swoją lalą?
-Nie mów mi, że zrywasz ze mną tylko dlatego, bo nie lubię siatkówki!-O proszę jego panienka nie lubi sportu, jakie to smutne.
-Tak, właśnie niedawno uświadomiłem sobie, że są jeszcze kobiety kochające ten sport- O cholera, przecież on cytuje moje słowa. Słyszę głośny śmiech
-Ta jasne, po prostu znalazłeś lepszą ode mnie w łóżku.- Drzwi od mieszkania siatkarza otwierają się, a z mieszkania wybiega kobieta.
-Złaź mi z drogi!-krzyczy mijając mnie.
-Wystarczyłoby przepraszam.
-Wal się-rzuca przez ramię. W drzwiach natomiast pojawia się Bartman. Kiedy chcę wejść do swojego mieszkania on nagle zastępuje mi drogę.
-Mógłbyś się odsunąć? Chcę wejść do mieszkania.
-Przepraszam za nią-ton Bartmana jest niezwykle czuły. Jednak mnie to nie kręci.
-Spoko, a teraz zejdź, bo jestem zmęczona.- Jednak on nie reaguje. Nagle jego twarz zaczyna zbliżać się w kierunku mojej. On chyba sobie kpi.-Bartman do cholery odsuń się, bo cię uszkodzę.-No ale facet przecież nigdy nie słucha... Siatkarz muska moje usta swoimi na co ja reaguję natychmiastowo. Uderzam go w twarz i odpycham od siebie, Kiedy jednak nie odsuwa się od moich drzwi moje kolano ląduje między jego nogami co działa natychmiastowo. Siatkarz odchodzi od drzwi i siada przy ścianie.
-Ostrzegałam-mówię przez ramię po czym zamykam drzwi.
Nie wierzę... On na serio myślał, że jestem łatwa i ulegnę... Jest taki żałosny, ale przynajmniej teraz wiem, że muszę omijać go szerokim łukiem.
Prysznic pomógł mi ochłonąć po tym co wydarzyło się przed moim mieszkaniem. Teraz odświeżona udaję się do mojej sypialni, gdzie w końcu będę mogła oddać się w objęcia Morfeusza.
Rano budzi mnie nie mój budzik, ale dzwonek do drzwi. Jestem zdziwiona, bo kto normalny tak wcześnie może się do mnie dobijać... Moja ciekawość bierze górę i postanawiam otworzyć. Wstaję i udaję się do drzwi. Jakie jest moje zdziwienie kiedy przed drzwiami nie ma nikogo, a na wycieraczce widzę białą różę z dołączoną karteczką, na której jest napisane tylko wielkie przepraszam. Czyżby Bartmana ruszyło sumienie? Wracam do mieszkania i wstawiam kwiat do wody. Idę do łazienki, gdzie biorę zimny prysznic. Od razu czuję się lepiej. Dziś jak zwykle mam problem w co się ubrać. Jednak po chwili decyduję się na czarne szorty, białą bokserkę i przewiewną koszulę, a do tego jak zwykle trampki.Tak ubrana idę zjeść śniadanie. Po śniadaniu postanawiam trochę posprzątać w mieszkaniu. Właśnie wychodzę wyrzucić śmieci i wpadam na kogo? Oczywiście na mojego "kochanego" sąsiada...
-Cześć-mówi z uśmiechem
-Cześć-mam zamiar iść dalej, jednak on łapie mnie za rękę.
-Możemy pogadać?
-Nie-wyrywam swój nadgarstek z jego uścisku i zbiegam po schodach. Nie mogę zrozumieć jak można być aż tak natrętnym. Muszę w końcu z kimś o tym porozmawiać. Bez chwili zastanowienia wybieram numer do Kai i informuję ją, że będę u niej za pół godziny.

40 minut później....
-Na prawdę nie wiem. Skoro się nie znacie to jego zachowanie jest nieuzasadnione-Kaja po wysłuchaniu całej historii próbuje mi rozgryźć Bartmana.
-Tyle to ja sama wiem...
-Są dwa wytłumaczenia.-jej mina wskazuje na to, że intensywnie myśli. Nie przypuszczałam, że aż tak ją to zaabsorbuje.
-Jakie?
-Pierwsze to, to że jesteś po prostu jego kolejnym celem, albo najzwyczajniej w świecie spodobałaś się mu i chce cię lepiej poznać, ale nie wie jak zagadać.-prawie zadławiłam się własną śliną.
-Zbigniew Bartman nie wie jak zagadać? To chyba coś nowego.
-Ale pomyśl... On należy do grona tych, którzy raczej nie muszą się wysilać bo laski same wskakują mu do łóżka. Ty zapewne jesteś pierwszą od bardzo dawna, która stawia nu taki opór.
-Czy ja wiem...-jakoś nie potrafię do końca uwierzyć w to, że siatkarz nie wie jak rozpocząć znajomość.
-Zastanów się nad tym. Może warto dać mu drugą szansę.-spokojny i pewny tego co mówi głos mojej przyjaciółki przemawia do mojej psychiki.
-Dobrze dam mu drugą szansę. Ale jeden jego wybryk i ma zakaz zbliżania się do mnie.
-Zakaz zbliżania? Karo czy ty się dobrze czujesz? To twój sąsiad, więc to będzie nie możliwe, zwłaszcza że mieszkacie na tej samej klatce.-realistka się znalazła....
-Tak, czuję się świetnie i mówię poważnie.-zaczynam się trochę irytować.
-Spokojnie. Zrobisz co zechcesz. To jest tylko moje zdanie.- Kaja chyba wyczuwa moje poirytowanie, a ja czuję się w tym momencie głupio. Sama do niej przyszłam, a teraz robię jej jakieś sceny.
-Przepraszam- mówię i przytulam ją do siebie.
-Spoko, ale teraz chyba musisz lecieć do baru.-jak ona to robi, że zawsze wszystko ogarnia.
-Masz rację później wpadnę.-mówię zakładając już buty.
-Pa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z opóźnieniem ale jest... Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła, szczerze to mam już dość -.-"
Co powiecie na zachowanie Zbysia? Jak myślicie jaki cel ma Bartman?
Czytajcie i komentujcie ;)
Przepraszam za błędy i pozdrawiam A. ;*