-Yy... Coś się stało? Wszystko w porządku?-mówi do mnie mężczyzna, a ja nadal stoję jak zamurowana z otwartą buzią i oczami wlepionymi w siatkarza.-Nic pani nie jest?-jego głos zdradza, że jest trochę zdezorientowany moim zachowaniem. Robi kilka kroków w moją stronę co sprawia, że wracam na ziemię.
-Yy... Tak, tak wszystko jest dobrze, przepraszam za moje zachowanie.-jąkam się jak jeszcze nigdy. Moja pewność siebie gdzieś zniknęła. Kiedy widzę jak reprezentant naszego kraju mierzy mnie wzrokiem, a na jego twarzy pojawia się uśmiech, uświadamiam sobie, że stoję przed nim tylko w skąpej koszulce ledwie zasłaniającej mój tyłek. Czuję jak na mojej twarzy pojawiają się rumieńce wstydu.
-To ja może już pójdę. Dobranoc.-właśnie mam zamiar zamknąć drzwi, kiedy on uniemożliwia mi to.
-Poczekaj. Mogę wejść, bo mam mały problem. Drzwi mi się zatrzasnęły i muszę czekać do jutra, a jakoś nie uśmiecha mi się spać na schodach.
-Kurcze co robić?- pytam samą siebie w myślach.
-Yy... No dobrze powiedzmy, że to będzie sąsiedzka przysługa.
-Ok.-mówi i podąża za mną do mojego mieszkania. Ja idę do sypialni, gdzie zakładam dresy. Kiedy wchodzę do kuchni widzę jak mój gość stoi przy oknie i wpatruje się w miasto.
-Z tego wszystkiego zapomniałam się przedstawić.-chyba trochę go zaskakuje mój szybki powrót. Natychmiast się odwraca i kolejny raz mierzy mnie wzrokiem.-Tak więc nazywam się Karolina Kochowska.-mówię nieśmiało, na co on nieznacznie się uśmiecha.
-Miło mi cię poznać. Ja jestem Zbigniew Bartman.
-Tak, tak wiem i gratuluję wygranej Ligi Światowej-tym razem to na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
-Oo... Widzę, że mam tu fankę siatkówki, a co za tym idzie fankę Zbibiego Bartmana-na te słowa wybucham śmiechem. Czyży ten człowiek należał do grona osób, które widzą tylko czubek własnego nosa?
-Zgodzę się z tobą, ale tylko z tym pierwszym, bo z tym drugim to nie do końca.
-Jak to?-na jego twarzy maluje się zdziwienie, co jeszcze bardziej mnie rozśmiesza.
-Normalnie. Jestem fanką siatkówki. Kocham ten sport i przeprowadziłam się tu aby być bliżej mojego ulubionego klubu. Ale to, że jestem fanką siatkówki nie znaczy, że jestem twoją fanką albo któregokolwiek zawodnika. Nie jestem fanką zawodników, jestem fanką siatkówki.-widzę, że słucha mnie uważnie i analizuje każde moje słowo. Czy to co mówię jest czymś dziwnym?
-Pierwszy raz spotykam dziewczynę, która ogląda siatkówkę, bo naprawdę kocha ten sport...
-A czy w tym jest coś dziwnego? Po co miałabym oglądać mecz gdyby nie wywoływał we mnie skrajnych radości, nie dawał szczęścia z wygranej lub nie wprowadzał w depresję po przegranej?-nie rozumiem o co mu chodzi...
-Nie, po prostu każda dziewczyna, którą spotkałem, mówiła, że ogląda siatkówkę tylko dlatego, że grają w nią przystojni mężczyźni.-wybuch mojego śmiechu jest niekontrolowany. Nic nie poradzę na to, że każda wzmianka o hotkach kończy się z mojej strony wybuchem śmiechu.-Powiedziałem coś śmiesznego?
-Nie, po prostu kiedy ktoś mówi o tak zwanych hotkach chce mi się śmiać i zazwyczaj tak reaguję. Przepraszam.
Dla mnie to jest powód bardziej do płaczu niż do śmiechu. Moim zdaniem takie dziewczyny są żałosne.
-Taa... Nie tylko ty tak uważasz. Na szczęście są jeszcze takie, które oglądają ten sport, bo po prostu go kochają-mówiąc to lekko się uśmiecham- Mam nadzieję, że nie należę do gatunku, który powoli wymiera-tym razem siatkarz odwzajemnia mój uśmiech.
-Też mam taką nadzieję.-Zbyszek próbuje ukryć odruchy zmęczenia, ale słabo mu to wychodzi.
-Kurcze, przejechałeś tyle, pewnie jesteś zmęczony, a ja cię tu męczę moimi filozoficznymi wywodami na temat sportu. Przepraszam cię, ale obecnie nie posiadam pokoju gościnnego, więc będziesz musiał spać tu na kanapie.
-Nic nie szkodzi. Jestem ci wdzięczny, że w ogóle wpuściłaś mnie do mieszkania i nie muszę spać na schodach-muszę przyznać, że jego uśmiech jest naprawdę uroczy.
-Spoko spoko. Zaraz ci przyniosę czystą pościel.-mówię, znikając za drzwiami do pomieszczenia, gdzie znajdują się wszystkie moje rzeczy, które jeszcze nie zdążyłam wypakować. Biorę poduszkę oraz kołdrę i udaję się do mojego gościa.
-Proszę-podaję mu pościel. Bartman kolejny raz mierzy mnie wzrokiem i uśmiecha się buńczucznie. Robi to już trzeci raz w ciągu niecałej godziny. Czuję się trochę niekomfortowo, kiedy jego oczy docierają do moich nóg i na chwilę zawiesza na nich wzrok.
-Przepraszam, ale jestem strasznie zmęczona-mówię, kierując się w stronę sypialni-Mam nadzieję, że będzie ci tu wygodnie. Dobranoc.-odwracam się na chwilę do mojego gościa by zaraz zniknąć za drzwiami pokoju.
Nie wierzę, że obok, w moim salonie, śpi reprezentant Polski w piłce siatkowej. Wydaje się miły, ale jest także trochę egoistyczny i te jego spojrzenia... Może powinnam się go obawiać? W końcu wszędzie mówią, że ze Zbigniewem Bartmanem nigdy nic nie wiadomo. Dalsze rozmyślanie na szczęście nie jest mi dane, bo ogarnia mnie błogi sen.
Rano budzą mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju. Chowam się pod koc, aby ukryć się przed słońcem. Jednak po chwili zaczyna robić mi się gorąco. Poddaję się i postanawiam podnieść mój zacny tyłek z łóżka. Idę do łazienki, gdzie staram się ogarnąć. Po 30 minutach wychodzę z łazienki w swoich ulubionych czarnych szortach i przewiewnej, białej koszulce.
Kiedy wchodzę do salonu Bartmana już nie ma. Pościel jest złożona, a na niej leży mała, biała karteczka. Wzięłam ją i zaczynam czytać:
"Karolinko
Dziękuję ci, że mogłem u ciebie przenocować i mam nadzieję, że będziemy dobrymi sąsiadami. Muszę ci także powiedzieć, że masz zgrabne nogi i... z resztą nie ważne.
Pamiętaj też, że wszystkie drogi prowadzą do mojego mieszkania, a stamtąd wprost do łóżka.
Całuję Zbyszek"
Kiedy pierwszy raz przeczytałam ten liścik nie mogłam zrozumieć sensu tych słów. Dopiero za drugim razem zrozumiałam, że najzwyczajniej w świecie stałam się kolejnym celem słynnego ZB9. Jednak to wszystko co o nim pisano jest prawdą. To facet, które myśli tylko o seksie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kurcze muszę się ogarnąć i dodawać rozdziały o jakiejś przyzwoitej godzinie... Co do rozdziału to nie będę się wypowiadać, zostawiam go waszej ocenie. Miałam kilka pomysłów na ten rozdział i połączyłam to w jeden, co chyba nie było niestety dobrym pomysłem...
Melody niestety nie trafiłaś, ale nie martw się dla Grzesia też coś znajdę ;) A co do bohatera jak Wam się podoba taka odsłona Zbyszka? :)
Czy tylko ja odczuwam brak sezonu klubowego ;/ i z utęsknieniem czekam na sezon reprezentacyjny?
Pozdrawiam A. ;*
wtorek, 30 kwietnia 2013
wtorek, 23 kwietnia 2013
Rozdział 2
Od rana towarzyszy mi dziś dobry humor, który jest spowodowany wygraną naszej Reprezentacji. Wczoraj cieszyłam się jak głupia, bo obroniliśmy tytuł sprzed roku. No a dzisiaj znowu muszę wrócić na ziemię i iść do pracy. Na szczęście dziś mam dopiero na 14, więc spokojnie się ogarnę.
Mój zegarek wskazuje już 9.30, więc postanawiam w końcu wstać z łóżka. Już dawno nie spałam aż tak długo. W końcu zebrałam w sobie siłę aby wstać. Od razu kieruję się w stronę łazienki z myślą o długim prysznicu. Z łazienki wychodzę dopiero po godzinie już całkowicie ogarnięta i zdolna do życia. W kuchni stwierdzam, że moje zapasy żywności drastycznie maleją. Na śniadanie jem jogurt z płatkami owsianymi.
Kiedy kończę śniadanie mój telefon zaczyna dzwonić. Jestem trochę zdziwiona, bo odkąd wyjechałam nikt się ze mną nie kontaktował, a tu prawie nikogo nie znam.
-Słucham?-w końcu postanawiam odebrać.
[-Cześć tu Kaja. Dzwonię z pytaniem czy przed pracą dasz się wyciągnąć na kawę i ciastko.]-mówi moja rozmówczyni ze śmiechem
-Cześć. Oczywiście, że ci na to pozwolę. Tylko gdzie i o której?
[-No to może za 20 minut spotkajmy się koło naszego baru. W pobliżu jest mała, ale przytulna kawiarenka.]
-Dobrze
Uśmiech mimowolnie pojawia się na moich ustach. Na samą myśl o tym, że będę mogła wymienić spostrzeżenia na temat wczorajszego meczu z osobą, która także kocha ten sport poprawia mi się humor jeszcze bardziej.
Czekam na Kaję w wyznaczonym miejscu. Jak zwykle moja punktualność wzięła górę i jestem przed barem kilka minut wcześniej . W końcu pojawia się moja współtowarzyszka i od razu kierujemy się do kawiarni.
-Kurczę, ale ładnie tu pachnie-mówię, wchodząc do budynku i czując zapach kawy.
-No nie? Też mi się tu podoba.-Kaja uśmiecha się.-Jak ci się podobał wczorajszy mecz?
-Jakbyś nie wiedziała. Był po prostu niesamowity. A po wygranym ostatnim secie skakałam jak idiotka.
-Nie tylko ty... Ja miałam otwarte okno i dziś sąsiedzi się skarżyli, że ich obudziłam. A tak w ogóle kto tak wcześnie chodzi spać?
-Noo... Pewnie twoi sąsiedzi-mówię po czym obie wybuchamy śmiechem. Muszę stwierdzić, że Kaja jest moją bratnią duszą i czuję, że możemy stać się przyjaciółkami.
Spędziłam z nią 2 godziny. Dowiedziałam się, że pochodzi z Tarnobrzega, ma dwie młodsze siostry i tak samo jak ja przyjechała tu na studia. Opowiedziałam jej także trochę o sobie. Z tą dziewczyną czas płynie bardzo szybko.
Siedzę w prawie pustym lokalu i gdybym mogła uciekłabym gdzie pieprz rośnie. Nigdy nie sądziłam, że w takim miejscu może być aż tak nudno. W pewnym momencie drzwi się otwierają i do baru wchodzi trzech mężczyzn. Z niechęcią wstaję i ruszam w ich kierunku, po drodze przyklejając sobie firmowy uśmiech do twarzy.
-Coś podać?
-Tak. Poprosimy trzy piwa, a jako dodatek twoje towarzystwo.-mówi jeden z gości, po czym wybucha śmiechem. Ja jednak ignoruję go i odchodzę. Moja reakcja chyba go nie zadowala, bo rechot wydobywający się z jego gardła od razu cichnie.
Po chwili wracam do stolika z zamówieniem. Stawiam kufle na stoliku i właśnie chcę odejść, gdy ten obleśny typ łapie ,mnie za nadgarstek. Na mojej twarzy mimowolnie pojawia się grymas bólu.
-Chyba nie myślałaś, że cię tak po prostu puścimy. Zamówiliśmy także twoje towarzystwo.-mówi do mnie z buńczucznym uśmieszkiem.
-Po pierwsze nie jestem tu od dotrzymywania panom towarzystwa, a po drugie proszę aby pan mnie puścił.-próbuję odejść, jednak moja ręka wciąż tkwi w żelaznym uścisku.
-Nie tak szybko panienko. Najpierw się trochę zabawimy.-czuję jak jeden z kolesi zaczyna się do mnie zbliżać.
-Niech pan mnie puści!-unoszę głos, który zaczyna mi lekko drżeć. Faceci tylko zaczynają się śmiać. Jeden zaczyna dotykać mojego ciała. Kiedy próbuje wsadzić mi rękę pod bluzkę zaczynam krzyczeć. Na szczęście mój szef właśnie wrócił.
-Co się tu do cholery dzieje?-wpada do sali a kiedy widzi co się dzieje od razu do nas podbiega. W końcu moja ręka jest uwolniona z mocnego uścisku, a na nadgarstku pojawiają się sine ślady. Od razu uciekam na zaplecze i czekam na rozwój zdarzeń. Kończy się na tym, że pan Andrzej wyrzuca facetów z baru i daje im zakaz wstępu do lokalu.
Ten dzień należy do najgorszych w moim dotychczasowym życiu. Ci kolesie z baru całkowicie popsuli mi humor. Moim marzeniem jest teraz tylko długa kąpiel i wygodne łóżko.
Wchodzę do mieszkania i od razu przypominam sobie, że nie mam nic do jedzenia. Niestety nie mam dziś już tyle siły aby iść do sklepu na zakupy.
-Czeka mnie śmierć głodowa.-mówię pod nosem i kieruję się do łazienki. Biorę gorącą, długą kąpiel i od razu czuję się lepiej. Po godzinie wychodzę z łazienki z mokrymi włosami i w mojej ulubionej koszulce. Właśnie mam zamiar iść do sypialni, kiedy z korytarza dobiega mnie trzask drzwi i wiązanka pięknej polszczyzny wypowiedzianej męskim głosem. Zaintrygowana ruszam w kierunku drzwi.
-Co się tu...-mówię, otwierając drzwi.-O cholera!- staję jak zamurowana. Przede mną stoi prawie dwumetrowy facet w koszulce reprezentacyjnej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Uff... Jakoś udało mi się napisać kolejny rozdział. Zastanawiam się tylko czy prowadzenie go ma w ogóle jakiś sens. Mam wrażenie, że nikt tu nie zagląda...
Ten rozdział dedykuję Madame Embouteillages, która jest moją jedyną motywacją i chyba jedyną osobą która czyta moje wypociny.
Przepraszam za błędy i pozdrawiam Amanda ;*
Mój zegarek wskazuje już 9.30, więc postanawiam w końcu wstać z łóżka. Już dawno nie spałam aż tak długo. W końcu zebrałam w sobie siłę aby wstać. Od razu kieruję się w stronę łazienki z myślą o długim prysznicu. Z łazienki wychodzę dopiero po godzinie już całkowicie ogarnięta i zdolna do życia. W kuchni stwierdzam, że moje zapasy żywności drastycznie maleją. Na śniadanie jem jogurt z płatkami owsianymi.
Kiedy kończę śniadanie mój telefon zaczyna dzwonić. Jestem trochę zdziwiona, bo odkąd wyjechałam nikt się ze mną nie kontaktował, a tu prawie nikogo nie znam.
-Słucham?-w końcu postanawiam odebrać.
[-Cześć tu Kaja. Dzwonię z pytaniem czy przed pracą dasz się wyciągnąć na kawę i ciastko.]-mówi moja rozmówczyni ze śmiechem
-Cześć. Oczywiście, że ci na to pozwolę. Tylko gdzie i o której?
[-No to może za 20 minut spotkajmy się koło naszego baru. W pobliżu jest mała, ale przytulna kawiarenka.]
-Dobrze
Uśmiech mimowolnie pojawia się na moich ustach. Na samą myśl o tym, że będę mogła wymienić spostrzeżenia na temat wczorajszego meczu z osobą, która także kocha ten sport poprawia mi się humor jeszcze bardziej.
Czekam na Kaję w wyznaczonym miejscu. Jak zwykle moja punktualność wzięła górę i jestem przed barem kilka minut wcześniej . W końcu pojawia się moja współtowarzyszka i od razu kierujemy się do kawiarni.
-Kurczę, ale ładnie tu pachnie-mówię, wchodząc do budynku i czując zapach kawy.
-No nie? Też mi się tu podoba.-Kaja uśmiecha się.-Jak ci się podobał wczorajszy mecz?
-Jakbyś nie wiedziała. Był po prostu niesamowity. A po wygranym ostatnim secie skakałam jak idiotka.
-Nie tylko ty... Ja miałam otwarte okno i dziś sąsiedzi się skarżyli, że ich obudziłam. A tak w ogóle kto tak wcześnie chodzi spać?
-Noo... Pewnie twoi sąsiedzi-mówię po czym obie wybuchamy śmiechem. Muszę stwierdzić, że Kaja jest moją bratnią duszą i czuję, że możemy stać się przyjaciółkami.
Spędziłam z nią 2 godziny. Dowiedziałam się, że pochodzi z Tarnobrzega, ma dwie młodsze siostry i tak samo jak ja przyjechała tu na studia. Opowiedziałam jej także trochę o sobie. Z tą dziewczyną czas płynie bardzo szybko.
Siedzę w prawie pustym lokalu i gdybym mogła uciekłabym gdzie pieprz rośnie. Nigdy nie sądziłam, że w takim miejscu może być aż tak nudno. W pewnym momencie drzwi się otwierają i do baru wchodzi trzech mężczyzn. Z niechęcią wstaję i ruszam w ich kierunku, po drodze przyklejając sobie firmowy uśmiech do twarzy.
-Coś podać?
-Tak. Poprosimy trzy piwa, a jako dodatek twoje towarzystwo.-mówi jeden z gości, po czym wybucha śmiechem. Ja jednak ignoruję go i odchodzę. Moja reakcja chyba go nie zadowala, bo rechot wydobywający się z jego gardła od razu cichnie.
Po chwili wracam do stolika z zamówieniem. Stawiam kufle na stoliku i właśnie chcę odejść, gdy ten obleśny typ łapie ,mnie za nadgarstek. Na mojej twarzy mimowolnie pojawia się grymas bólu.
-Chyba nie myślałaś, że cię tak po prostu puścimy. Zamówiliśmy także twoje towarzystwo.-mówi do mnie z buńczucznym uśmieszkiem.
-Po pierwsze nie jestem tu od dotrzymywania panom towarzystwa, a po drugie proszę aby pan mnie puścił.-próbuję odejść, jednak moja ręka wciąż tkwi w żelaznym uścisku.
-Nie tak szybko panienko. Najpierw się trochę zabawimy.-czuję jak jeden z kolesi zaczyna się do mnie zbliżać.
-Niech pan mnie puści!-unoszę głos, który zaczyna mi lekko drżeć. Faceci tylko zaczynają się śmiać. Jeden zaczyna dotykać mojego ciała. Kiedy próbuje wsadzić mi rękę pod bluzkę zaczynam krzyczeć. Na szczęście mój szef właśnie wrócił.
-Co się tu do cholery dzieje?-wpada do sali a kiedy widzi co się dzieje od razu do nas podbiega. W końcu moja ręka jest uwolniona z mocnego uścisku, a na nadgarstku pojawiają się sine ślady. Od razu uciekam na zaplecze i czekam na rozwój zdarzeń. Kończy się na tym, że pan Andrzej wyrzuca facetów z baru i daje im zakaz wstępu do lokalu.
Ten dzień należy do najgorszych w moim dotychczasowym życiu. Ci kolesie z baru całkowicie popsuli mi humor. Moim marzeniem jest teraz tylko długa kąpiel i wygodne łóżko.
Wchodzę do mieszkania i od razu przypominam sobie, że nie mam nic do jedzenia. Niestety nie mam dziś już tyle siły aby iść do sklepu na zakupy.
-Czeka mnie śmierć głodowa.-mówię pod nosem i kieruję się do łazienki. Biorę gorącą, długą kąpiel i od razu czuję się lepiej. Po godzinie wychodzę z łazienki z mokrymi włosami i w mojej ulubionej koszulce. Właśnie mam zamiar iść do sypialni, kiedy z korytarza dobiega mnie trzask drzwi i wiązanka pięknej polszczyzny wypowiedzianej męskim głosem. Zaintrygowana ruszam w kierunku drzwi.
-Co się tu...-mówię, otwierając drzwi.-O cholera!- staję jak zamurowana. Przede mną stoi prawie dwumetrowy facet w koszulce reprezentacyjnej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Uff... Jakoś udało mi się napisać kolejny rozdział. Zastanawiam się tylko czy prowadzenie go ma w ogóle jakiś sens. Mam wrażenie, że nikt tu nie zagląda...
Ten rozdział dedykuję Madame Embouteillages, która jest moją jedyną motywacją i chyba jedyną osobą która czyta moje wypociny.
Przepraszam za błędy i pozdrawiam Amanda ;*
wtorek, 16 kwietnia 2013
Rozdział 1
Budzę się rano i nadal czuję to dziwne uczucie. Niby mieszkam tutaj już tydzień, jednak wciąż czuję się tu obco. Odkąd tylko pamiętam byłam otoczona grupą ludzi, która mnie zawsze wspierała. A tutaj nie ma nikogo z kim mogłabym porozmawiać. Do tego fakt, że wszyscy moi bliscy odwrócili się ode mnie sprawia, że w nocy nie mogę spać. Ale w końcu mam to czego chciałam.Chciałam mieszkać w Rzeszowie no to mieszkam. Jednak rozpoczęcie życia tutaj od zera jest trudne. Ale nie poddam się i nie dam innym tej satysfakcji.
Nagle z przemyśleń wyrywa mnie dźwięk budzika, który zaczął nagle dzwonić tuż koło mojej głowy. Dopiero teraz spoglądam na tarczę zegarka, który stoi na stoliku obok mojego łóżka i wskazuje równo 7 rano. Pomimo tego, że jestem przyzwyczajona do porannego wstawania, dziś totalnie nie mam na to ochoty. Nie chce mi się wychodzić spod mojego koca. Odwracam się więc na drugi bok z myślą, że to tylko na chwilkę.
Otwieram oczy i patrzę na zegarek, który wskazuje 7.45.
-O cholera!-krzyczę, wyskakując z łóżka jak oparzona-Super. Dopiero trzeci dzień w pracy, a ja jestem bliska spóźnienia się.
Wchodzę do łazienki i nawet nie patrząc w lustro od razu wchodzę pod prysznic. Poranną toaletę załatwiam w ekspresowym tempie, jednak pomimo tego nie mam już czasu na śniadanie. Wchodzę do kuchni tylko po kluczyki do samochodu i już po chwili wybiegam z mieszkania. W sumie do pracy mam 15 minut spacerem, dzięki czemu mogę spokojnie chodzić sobie nogami. Dzisiejsza sytuacja jednak mi na to nie pozwala, bo za 3 minuty będę już spóźniona.
-Uff... Na szczęście jestem w samą porę.-mówię pod nosem, wysiadając z samochodu. Kiedy widzę, że mój szef dopiero otwiera bar, całe napięcie znika.
-Dzień dobry panie Andrzeju-mówię, podchodząc do niego. A przy tym uśmiechając się jak najładniej tylko potrafię.
-Dzień dobry, dzień dobry. Widzę, że nie tylko ja miałem dzisiaj problem z pobudką.- zwraca się do mnie, uśmiechając się pod nosem. Na początku nie rozumiem o co mu chodzi. On, widząc moją zdezorientowaną minę, pokazuje mi tylko moje odbicie w szybie. Widząc to wybucham śmiechem. Moje włosy są w totalnym nieładzie. Całkiem o nich zapomniałam.
-W sumie można tak powiedzieć-uśmiecham się- Przepraszam Pana bardzo. Zaraz się ogarnę-mówię idąc do toalety. Tam szybko doprowadzam moje włosy do porządku i po 5 minutach jestem już gotowa do pracy. Stoję za barem i obsługuję klientów, a drzwi się nie zamykają. Nigdy nie pomyślałabym, że tak wcześnie może być taki ruch. Ale muszę przyznać, że jak na pierwszy raz idzie mi całkiem nieźle.
-Karolina, pozwól że Ci kogoś przedstawię- zwraca się do mnie mój szef.-To jest Kaja.-Kiedy się odwracam moim oczom ukazuje się wysoka dziewczyna o ciemnych włosach i niebieskich oczach.
-Cześć Karolina jestem. Miło mi cię poznać.
-Kaja-mówi nieśmiało dziewczyna i delikatnie ściska moją dłoń.
-Dobrze to ja was zostawiam. Jakbyście miały jakiś problem to jestem na zapleczu.-mówi nasz przełożony stojąc już w drzwiach. Aktualnie przy stolikach siedzi tylko kilka osób, więc możemy się lepiej z Kają poznać.
Reszta dnia upłynęła mi w bardzo szybkim tempie. Kaja okazała się bardzo miłą dziewczyną. Mamy bardzo dużo wspólnych zainteresowań. A to co jest najważniejsze to fakt, że Kaja tak samo jak ja kocha siatkówkę. Nigdy nie miałam kogoś z kim mogłabym na ten temat rozmawiać, ale teraz to się zmieni .
Teraz tylko jeszcze muszę wrócić do domu i będę mogła obejrzeć finał Ligii Światowej, który odbędzie się w Spodku. Już się nie mogę doczekać kiedy go obejrzę. Będzie to na pewno emocjonujący mecz bo gramy z Brazylią. Myślę, że damy radę ich pokonać...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jest pierwszy rozdział. W sumie jest taki trochę o niczym, ale mam nadzieję że z biegiem historii to wszystko się rozkręci. Szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia co będzie dalej i jak się zakończy, ale mam nadzieję że coś z tego powstanie.
W kolejnej notce pojawi się drugi główny bohater... I może być ciekawie ;)
Przepraszam za wszystkie błędy i pozdrawiam Amanda ;*
wtorek, 9 kwietnia 2013
Prolog
Życie jest takie przewrotne... W jednej chwili wydaje Ci się, że masz wszystko-szczęśliwą rodzinkę, kochającego chłopaka, którego nazywasz ideałem, a wokół Ciebie jest tylu znajomych. To wszystko daje Ci szczęście, pewność siebie i tę cholerną satysfakcję, że każdy się z Tobą liczy, że jesteś kimś ważnym dla otaczających Cię ludzi... Dzięki swoim bliskim czujesz, że możesz wszystko i jesteś pewna, że nigdy Cię nie opuszczą, będą z Tobą na dobre i na złe. Nie wyobrażasz sobie życia bez nich. Masz pewność, że nigdy Cię nie opuszczą bez względu na twoje decyzje. Ale czy ta pewność jest słuszna?
I właśnie o to chodzi... Ja to wszystko miałam. Moi bliscy byli lekarstwem na wszystkie moje problemy. No właśnie, byli... Jeden mój wybór, z którym się nie zgadzali i zniknęło wszystko. Moja rodzina, przyjaciele odwrócili się ode mnie. Zniknęło ciepło rodzinne, zniknęli przyjaciele, którzy mówili "na zawsze razem". Wszyscy odsunęli się ode mnie tylko dlatego, że chciałam spełniać swoje marzenia.
Od dziecka kochałam siatkówkę i kibicowałam Asseco Resovii Rzeszów. Ten sport sprawiał, że na moich ustach kwitnął uśmiech nawet w najtrudniejszych momentach życia. To jest moja pasja i, jak się teraz okazało, jedyna prawdziwa miłość do tej pory.
Często mówiłam, że chcę zamieszkać w Rzeszowie i studiować AWF. Ale każdy myślał, że sobie żartuję. Każdy myślał, że ja tak na prawdę nie zamierzam zamieszkać na drugim krańcu Polski tylko dlatego, że jest tam mój ulubiony klub siatkarski. A jeżeli chodzi o kierunek studiów to można znaleźć uczelnię owiele bliżej. Ale ja nie chciałam bliżej. Moim marzeniem był Rzeszów i kiedy się tam dostałam byłam wniebowzięta...
Ale to niestety przez to, wszystko się zniszczyło. Moi znajomi nie potrafili mnie zrozumieć przez co odwrócili się ode mnie. Rodzina stała się chłodna w stosunku do mnie. Ale mnie to nie zniechęciło...
Pomimo tego, że jest dopiero początek lipca, ja już tydzień temu przeprowadziłam się do Rzeszowa i znalazłam pracę w pobliskim barze. Teraz jestem niezależna, muszę sobie sama poradzić w obcym mieście i utrzymać się z samodzielnie zarobionych pieniędzy...
Pomimo tego, że wszyscy odwrócili się ode mnie, a życie stawia przede mną schody. Ja na nie wejdę i nie poddam się w połowie drogi na ich szczyt...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jest prolog...
Muszę powiedzieć że jest to moje pierwsze opowiadanie, które publikuję więc krytyka mile widziana...
Przepraszam za błędy, a te którym spodobał się mój blog zapraszam na kolejny rozdział za tydzień :)
I właśnie o to chodzi... Ja to wszystko miałam. Moi bliscy byli lekarstwem na wszystkie moje problemy. No właśnie, byli... Jeden mój wybór, z którym się nie zgadzali i zniknęło wszystko. Moja rodzina, przyjaciele odwrócili się ode mnie. Zniknęło ciepło rodzinne, zniknęli przyjaciele, którzy mówili "na zawsze razem". Wszyscy odsunęli się ode mnie tylko dlatego, że chciałam spełniać swoje marzenia.
Od dziecka kochałam siatkówkę i kibicowałam Asseco Resovii Rzeszów. Ten sport sprawiał, że na moich ustach kwitnął uśmiech nawet w najtrudniejszych momentach życia. To jest moja pasja i, jak się teraz okazało, jedyna prawdziwa miłość do tej pory.
Często mówiłam, że chcę zamieszkać w Rzeszowie i studiować AWF. Ale każdy myślał, że sobie żartuję. Każdy myślał, że ja tak na prawdę nie zamierzam zamieszkać na drugim krańcu Polski tylko dlatego, że jest tam mój ulubiony klub siatkarski. A jeżeli chodzi o kierunek studiów to można znaleźć uczelnię owiele bliżej. Ale ja nie chciałam bliżej. Moim marzeniem był Rzeszów i kiedy się tam dostałam byłam wniebowzięta...
Ale to niestety przez to, wszystko się zniszczyło. Moi znajomi nie potrafili mnie zrozumieć przez co odwrócili się ode mnie. Rodzina stała się chłodna w stosunku do mnie. Ale mnie to nie zniechęciło...
Pomimo tego, że jest dopiero początek lipca, ja już tydzień temu przeprowadziłam się do Rzeszowa i znalazłam pracę w pobliskim barze. Teraz jestem niezależna, muszę sobie sama poradzić w obcym mieście i utrzymać się z samodzielnie zarobionych pieniędzy...
Pomimo tego, że wszyscy odwrócili się ode mnie, a życie stawia przede mną schody. Ja na nie wejdę i nie poddam się w połowie drogi na ich szczyt...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jest prolog...
Muszę powiedzieć że jest to moje pierwsze opowiadanie, które publikuję więc krytyka mile widziana...
Przepraszam za błędy, a te którym spodobał się mój blog zapraszam na kolejny rozdział za tydzień :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)