Promienie słoneczne, padające na moją twarz, sprawiają, że postanawiam się obudzić. Spoglądam na zegarek i widzę 8.30, więc spokojnie mogłabym jeszcze spać jakieś pół godziny. Ale nie, bo inteligentna Karolina zapomniała opuścić rolety. Udaję się do łazienki, z zamiarem wykonania porannej toalety. Kiedy próbuję odkręcić kurek nad umywalką, przypadkowo go wyrywam, a strumień wody uderza mnie w twarz. Z krzykiem wybiegam z łazienki i od razu dzwonię do hydraulika. Okazuje się, że on może przyjechać dopiero za godzinę. Za godzinę, będę mieć całe mieszkanie zalane. W panice wybiegam na korytarz i nie zważając na to, że jestem cała mokra, dobijam się do drzwi mojego sąsiada. Po chwili drzwi się otwierają i wygląda zza nich Zbyszek. Na mój widok jego oczy zaczynają się świecić.
-Cześć. Co ci się stało? Brałaś prysznic w ubraniu?-na twarzy Bartmana pojawia się uśmiech.
-Hahaha. Bardzo zabawne.-mówię z ironią w głosie.-A tak na serio potrzebuję twojej pomocy.
-Serio? Przecież ty nic ode mnie nie chcesz. Jesteś samowystarczalna.
-To jest sytuacja krytyczna. Sama nie dam sobie rady. Więc czy wać pan mógłby mi pomóc, czy może pańskie urażone ego panu nie pozwala?-mówię z irytacją w głosie.
-No nie wiem, nie wiem...
-Dobra to nie. Idę szukać pomocy gdzie indziej.-odwracam się na pięcie z zamiarem powrotu do swojego mieszkania. Jednak siatkarz mi to uniemożliwia chwytając mój nadgarstek.
-Przecież żartowałem. Oczywiście, że ci pomogę. Co się stało?
-Mam problem z umywalką. Oberwałam kurek i woda zalewa mi mieszkanie.-mówię, już otwierając drzwi swojego mieszkania. Wchodzę na korytarz i widzę jak spod drzwi łazienki wydobywa się woda.-Cholera, łazienka już na pewno zalana. Chodź szybko. Może jeszcze nie jest tak źle...
-O kurwa.-reakcja Zbyszka wyjaśnia wszystko. Moja łazienka cała zalana. Woda sięga mi do kostek i wciąż wypływa z uszkodzonego kranu.-Podaj mi jakiś ręcznik, spróbuję zahamować wypływ wody.-mówi podchodząc do kranu. Jego koszulka od razu robi się cała mokra i ściśle przylega do jego ciała. Ja szybko podaję mu jeden z ręczników, który on owija wokół miejsca skąd tryska woda.-Masz może jakiś klucz francuski?
-Nie, to znaczy nie wiem.
-Ok. A gdzie masz wyłącznik wodny?
-Powinien być w kącie na korytarzu.
-Dobrze, więc idź i zakręć dopływ wody. Ja nic więcej nie mogę tu zrobić.-od razu słucham Zbyszka i pospiesznie wychodzę z łazienki. Szybko wyłączam dopływ wody.
Po chwili z mojej łazienki wychodzi Zbyszek w mokrej koszulce. Po chwili jednym zwinnym ruchem ściąga ją i rzuca gdzieś w kąt. Widząc moje zszokowane spojrzenie lekko się uśmiecha.
-No co. Mokra była.-mówi i posyła mi swój buńczuczny uśmiech.
-No tak świetne wytłumaczenie...-mówię.-Moja koszulka też jest mokra i jakoś nie paraduję bez niej po mieszkaniu-dodaję.
-A szkoda...-mówi Bartman zamyślonym tonem.
-Że co proszę? Chyba się przesłyszałam.
-Powiedziałem, że szkoda, że nie chodzisz po mieszkaniu bez koszulki-w oczach siatkarza zaczynają skakać wesołe iskierki. Zbyszek zaczyna się do mnie niebezpiecznie zbliżać, a mi ściana zagradza drogę ucieczki. Zaczynam powoli panikować. A Bartman stoi już tuż przede mną. Jego twarz powoli zaczyna zbliżać się do mojej. Kiedy nasze usta dzielą już tylko milimetry czuję jak serce zaczyna mi szybciej bić. I nagle całuje mnie. Całuje mnie niepewnie i delikatnie. A ja co robię? W zasadzie nic nie robię, ja tylko próbuję zapamiętać fakturę i smak jego malinowych ust. Nagle on odrywa się ode mnie.
-Przepraszam, nie powinienem.-rzuca nerwowo i wybiega z mojego mieszkania. Po chwili słyszę krzyki Zbyszka i jakiejś kobiety na klatce schodowej. Mogę się tylko domyślać, że odwiedziła go jego była. Nie jestem w stanie zrobić nic, nawet iść posprzątać łazienkę. Tylko stoję z dłonią przy ustach, dotykając miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą były bartmanowe usta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem z kolejnym rozdziałem :) Zbyszka i Karolinę zaczyna chyba łączyć coś więcej. Ale jak to się potoczy? Zobaczymy w kolejnych rozdziałach ;)
Jeżeli to czytasz skomentuj, to naprawdę pomaga :)
środa, 17 lipca 2013
poniedziałek, 8 lipca 2013
Rozdział 10
Właśnie wróciłam do domu. Zakupy naprawdę się udały, a ja i Kaja spędziłyśmy dzięki temu naprawdę miłe popołudnie.
Jest już późno, więc na kolację postanawiam zjeść tylko jogurt. Ostatnio często właśnie tak wygląda moja kolacja albo śniadanie. Ale to wynika z tego, że po prostu nie mam czasu, albo po prostu mi się nie chce uzupełnić pustki w mojej lodówce. Nie jest mi dane jednak zjeść jogurt spokojnie, bo słyszę dzwonek do drzwi.
-Kto normalny przychodzi o tej porze...-mówię do siebie, po czym z niechęcią idę otworzyć drzwi. -No tak.-mówię kiedy widzę mojego gościa. Przede mną stoi wysoki zielonooki brunet, tak mówię o moim wspaniałomyślnym sąsiedzie, który postanowił mnie odwiedzić o 23.30.
-Cześć, nie przeszkadzam?
-Cześć, powiedzmy, że nie przeszkadzasz.-mówię poważnym tonem.
-Czyli jednak przeszkadzam. To ja może przyjdę jutro.-jego mina przypomina zbitego psa.
-Przecież żartuję. Wchodź, zapraszam-zaczynam się śmiać, co powoduje pojawienie się lekkiego uśmiechu na zbyszkowych ustach.-A więc co cię do mnie sprowadza?-mówię jednocześnie wpuszczając mojego gościa do mieszkania.
-Byłem wcześniej, ale ciebie chyba nie było, bo drzwi były zamknięte.
-Były zamknięte, bo przed chwilą wróciłam do domu. Ale Zbyszek do rzeczy, bo jest już późno, a ja jestem zmęczona.-ponaglam sąsiada.
-Bo ja mam dla ciebie prezent, na przeprosiny za ten nasz niefortunny początek.-Bartman mówiąc to niepewnie spuszcza wzrok i wbija go w podłogę.
-Jaki prezent? Co ty znowu wymyśliłeś?
-Dziś jak powiedziałaś, że nie jedziesz na mecze sparingowe, stwierdziłem, że załatwię tobie i twoim przyjaciołom bilety na nasze mecze.
-Zbyszek mówiłam, że nie musisz tego robić. Nie powinieneś tego robić, prosiłam Cię.- no tak typowy facet... Nie szanuje zdania innych, bo przecież facet zawsze wie lepiej.
-Ale przynajmniej tak mogę ci wynagrodzić te wszystkie problemy związane ze mną.-zbyszkowy ton jest bardzo poważny.
-Mam przez to rozumieć, że odmowy nie przyjmujesz?
-Oczywiście, że nie. I do tego nie pozwolę na to byście sami jechali przez pół kraju. Jedziecie ze mną, ewentualnie Misiek po was przyjedzie.
-Bartman chyba przesadzasz. Nie mam 5 lat i sama sobie poradzę. Przecież nie będę jechać sama, jedzie jeszcze Dominik i Kaja.-zaczyna mnie powoli irytować.
-Nie będziecie jechać sami. Ja załatwiłem wam bilety i teraz czuje się za was odpowiedzialny. Więc Karol proszę nie kłóćmy się znowu i pozwól mi zrobić chociaż jeden dobry uczynek.-no tak dobry uczynek, prezent, wyrzuty sumienia, ciekawe co jeszcze wymyśli, tylko po to bym się zgodziła. A tak w ogóle dlaczego mu na tym tak bardzo zależy?
-I ja już nie mam nic do powiedzą na ten temat, bo i tak postawisz na swoim, no nie?-pytam.
-No tak jakby nie.-mówi a na jego ustach pojawia się nieznaczny uśmiech, którym trochę rozładowuje napiętą atmosferę.
-Ale dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?-nie byłabym sobą gdybym o to nie zapytała.
-Mówiłem ci już, że chcę wynagrodzić ci te wszystkie spięcia między nami.-mówi to kolejny raz ze stoickim spokojem.
-To zróbmy tak. Ja teraz jestem zmęczona, ale jutro wszystko przemyślę i skontaktuję się z Dominikiem i Kają i powiem ci czy zgadzam się na to i czy oni chcą jechać.
-Dobrze. Na mnie chyba już czas. To do jutra.-mówiąc to podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Do jutra Zbyszek.-nadal tkwię w jego mocnym uścisku.-Możesz już mnie puścić-mówię, a on od razu odsuwa się ode mnie. Oboje lekko się do siebie uśmiechamy. W końcu on opuszcza moje mieszkanie.
Czuję się dziwnie, bardzo dziwnie. Chyba polubiłam Zbyszka bardziej niż powinnam. Nie, nie zakochałam się w nim, ale im bardziej go poznaję tym bardziej on mi się podoba.
-Chyba nie powinnam o tym myśleć, w końcu nie lubię analizować swojego życia...-z tymi słowami kończę rozmyślanie o Bartmanie i idę do łazienki. Zrzucam z siebie ubrania i wchodzę pod prysznic, gdzie pozwalam gorącej cieczy spływać po moim ciele. W tym momencie nic mi nie przeszkadza. Nawet gorąca woda, która powoduje zaczerwienienie mojej skóry. Wychodzę z łazienki po godzinie przyjemności jaką daje mi długi i gorący prysznic. Z łazienki udaję się prosto do mojego łóżka, gdzie po chwili zasypiam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak, wiem znowu nie trzymam się wyznaczonych terminów... Rozdziały mam napisane, ale nie mam czasu je dodawać. Teraz już nic nie obiecuję, bo znowu nie dotrzymam obietnicy.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba ten rozdział. Zaczyna się powoli rozkręcać :) Czyżby Zbychu zdołał uwieść naszą Karol? Zobaczymy jak to się dalej potoczy ;)
Zapraszam na mój nowy blog http://moj-aniol-stroz.blogspot.com/ mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)
Jest już późno, więc na kolację postanawiam zjeść tylko jogurt. Ostatnio często właśnie tak wygląda moja kolacja albo śniadanie. Ale to wynika z tego, że po prostu nie mam czasu, albo po prostu mi się nie chce uzupełnić pustki w mojej lodówce. Nie jest mi dane jednak zjeść jogurt spokojnie, bo słyszę dzwonek do drzwi.
-Kto normalny przychodzi o tej porze...-mówię do siebie, po czym z niechęcią idę otworzyć drzwi. -No tak.-mówię kiedy widzę mojego gościa. Przede mną stoi wysoki zielonooki brunet, tak mówię o moim wspaniałomyślnym sąsiedzie, który postanowił mnie odwiedzić o 23.30.
-Cześć, nie przeszkadzam?
-Cześć, powiedzmy, że nie przeszkadzasz.-mówię poważnym tonem.
-Czyli jednak przeszkadzam. To ja może przyjdę jutro.-jego mina przypomina zbitego psa.
-Przecież żartuję. Wchodź, zapraszam-zaczynam się śmiać, co powoduje pojawienie się lekkiego uśmiechu na zbyszkowych ustach.-A więc co cię do mnie sprowadza?-mówię jednocześnie wpuszczając mojego gościa do mieszkania.
-Byłem wcześniej, ale ciebie chyba nie było, bo drzwi były zamknięte.
-Były zamknięte, bo przed chwilą wróciłam do domu. Ale Zbyszek do rzeczy, bo jest już późno, a ja jestem zmęczona.-ponaglam sąsiada.
-Bo ja mam dla ciebie prezent, na przeprosiny za ten nasz niefortunny początek.-Bartman mówiąc to niepewnie spuszcza wzrok i wbija go w podłogę.
-Jaki prezent? Co ty znowu wymyśliłeś?
-Dziś jak powiedziałaś, że nie jedziesz na mecze sparingowe, stwierdziłem, że załatwię tobie i twoim przyjaciołom bilety na nasze mecze.
-Zbyszek mówiłam, że nie musisz tego robić. Nie powinieneś tego robić, prosiłam Cię.- no tak typowy facet... Nie szanuje zdania innych, bo przecież facet zawsze wie lepiej.
-Ale przynajmniej tak mogę ci wynagrodzić te wszystkie problemy związane ze mną.-zbyszkowy ton jest bardzo poważny.
-Mam przez to rozumieć, że odmowy nie przyjmujesz?
-Oczywiście, że nie. I do tego nie pozwolę na to byście sami jechali przez pół kraju. Jedziecie ze mną, ewentualnie Misiek po was przyjedzie.
-Bartman chyba przesadzasz. Nie mam 5 lat i sama sobie poradzę. Przecież nie będę jechać sama, jedzie jeszcze Dominik i Kaja.-zaczyna mnie powoli irytować.
-Nie będziecie jechać sami. Ja załatwiłem wam bilety i teraz czuje się za was odpowiedzialny. Więc Karol proszę nie kłóćmy się znowu i pozwól mi zrobić chociaż jeden dobry uczynek.-no tak dobry uczynek, prezent, wyrzuty sumienia, ciekawe co jeszcze wymyśli, tylko po to bym się zgodziła. A tak w ogóle dlaczego mu na tym tak bardzo zależy?
-I ja już nie mam nic do powiedzą na ten temat, bo i tak postawisz na swoim, no nie?-pytam.
-No tak jakby nie.-mówi a na jego ustach pojawia się nieznaczny uśmiech, którym trochę rozładowuje napiętą atmosferę.
-Ale dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?-nie byłabym sobą gdybym o to nie zapytała.
-Mówiłem ci już, że chcę wynagrodzić ci te wszystkie spięcia między nami.-mówi to kolejny raz ze stoickim spokojem.
-To zróbmy tak. Ja teraz jestem zmęczona, ale jutro wszystko przemyślę i skontaktuję się z Dominikiem i Kają i powiem ci czy zgadzam się na to i czy oni chcą jechać.
-Dobrze. Na mnie chyba już czas. To do jutra.-mówiąc to podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Do jutra Zbyszek.-nadal tkwię w jego mocnym uścisku.-Możesz już mnie puścić-mówię, a on od razu odsuwa się ode mnie. Oboje lekko się do siebie uśmiechamy. W końcu on opuszcza moje mieszkanie.
Czuję się dziwnie, bardzo dziwnie. Chyba polubiłam Zbyszka bardziej niż powinnam. Nie, nie zakochałam się w nim, ale im bardziej go poznaję tym bardziej on mi się podoba.
-Chyba nie powinnam o tym myśleć, w końcu nie lubię analizować swojego życia...-z tymi słowami kończę rozmyślanie o Bartmanie i idę do łazienki. Zrzucam z siebie ubrania i wchodzę pod prysznic, gdzie pozwalam gorącej cieczy spływać po moim ciele. W tym momencie nic mi nie przeszkadza. Nawet gorąca woda, która powoduje zaczerwienienie mojej skóry. Wychodzę z łazienki po godzinie przyjemności jaką daje mi długi i gorący prysznic. Z łazienki udaję się prosto do mojego łóżka, gdzie po chwili zasypiam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak, wiem znowu nie trzymam się wyznaczonych terminów... Rozdziały mam napisane, ale nie mam czasu je dodawać. Teraz już nic nie obiecuję, bo znowu nie dotrzymam obietnicy.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba ten rozdział. Zaczyna się powoli rozkręcać :) Czyżby Zbychu zdołał uwieść naszą Karol? Zobaczymy jak to się dalej potoczy ;)
Zapraszam na mój nowy blog http://moj-aniol-stroz.blogspot.com/ mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)