poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 16

Rzuca mnie na tylne siedzenie pojazdu. Rzuca mnie tak jakbym była zwykłym przedmiotem, workiem jakichś zbędnych śmieci. Przy upadku na siedzenie uderzam głową w przeciwne drzwi. Potem widzę tylko ciemność. Chyba umieram...
*~*
Moje życie kolejny raz straciło sens. Wszystko co robię, robię mechanicznie. Wykonuję tylko trzy czynności-śpię, jem i chodzę na trening. Nie wychodzę już ze znajomymi, nie oglądam telewizji, nie odbieram telefonów. Nawet jazda moim nowym autkiem nie sprawia mi już przyjemności. Znowu zniszczyłem wszystko. Niby Karolina mówi, że wszystko jest w porządku, ale czuję, że znowu jestem w punkcie wyjścia. Głupi ja...
Dziś znowu byłem na treningu. Jedynie tam na chwilę przestaję myśleć o mojej sąsiadce i skupiam się tylko na grze. Właśnie wracam do domu, po drodzę klnąc na tych wszystkich kierowców spowalniających ruch uliczny. Chyba zacznę chodzić na halę piechotą...
W końcu udaje mi się dotrzeć na osiedle, na którym mieszkam. Parkuję tam gdzie zwykle i właśnie kieruję się do wejścia, kiedy moją uwagę zwraca coś dziwnego. Obok śmietnika na rogu, leży coś dużego i na pewno nie jest to żaden worek. Postanawiam to sprawdzić. Im jestem bliżej, tym bardziej jestem zszokowany. W końcu w tym niezidentyfikowanym ciele, rozpoznaję człowieka. Zaczynam biec. W końcu widzę twarz. Jestem w szoku, łzy napływają mi do oczu. Przecież to Karola... Jest w strasznym stanie, w kącikach ust ma zaschniętą krew, rozciętą brew. Jej koszula jest porwana, przez co widzę sińce na jej brzuchu. Nie wiem co robić. Klękam przy niej i zaczynam tak po porstu płakać. W końcu jednak się uspokajam i zaczynam racjonalnie myśleć. Sięgam po telefon i dzwonię na pogotowie. Czekanie na pomoc wydaje mi się wiecznością. Zaczynam coraz bardziej się denerwować, co chwila sprawdzam czy oddycha. Jej oddech jest coraz słabszy, boję się, że pomoc przyjedzie za późno. W końcu przyjeżdża ambulans, z którego wysiadaja lekarz i kilku sanitariuszy. Od razu podbiegają, a mi karzą się odsunąć. Widzę jak zabierają ją do karetki. Chcę z nimi jechać, ale mi nie pozwalają. Postanawiam więc jechać zaraz za karetką. Po drodze dzwonię do Kaji, która jest także zszokowana. Mamy spotkać się w szpitalu.

2 godziny później.
Siedzę na szpitalnym korytarzu razem z Kają i Dominikem. Nikt nic nie chce nam powiedzieć, bo wciąż przeprowadzają jej jakieś badania. Powoli zaczynam wariować. Obwiniam się za wszystko. W końcu nie powinienem jej pozwolić by sama podróżowała komunikacją miejską. Ale z drugiej strony, przecież nie mogłem jej siłą wsadzić do swojego samochodu, w końcu jestem tylko jej nachalnym sąsiadem. Powoli zaczynam sobie uświadamiać, że zakochałem się bez pamięci w Karolinie. Szkoda tylko, że w takich warunkach to sobie uświadamiam.
W końcu z sali, na której leży Karo wychodzi lekarz. Podchodzi do nas i zadaje standardowe pytanie, czy jesteśmy jej rodziną. Kiedy mówimy, że nie jesteśmy to nie chce nam nic powiedzieć. W końcu z rozpaczy mówię, że jestem jej chłopakiem, co dla lekarza od razu zmienia postać rzeczy. Powoli zaczyna mówić, a ja dokładnie go słucham. Jestem coraz bardziej zrozpaczony. Karolina jest w stanie krytycznym-ma wstrząs mózgu, połamane żebra i silny krwotok wewnętrzny-krótko mówiąc walczy o życie. Gdyby tego było mało... Do tego wszystkiego została zgwałcona. Nie mogę już tego słuchać. Z każdym słowem wypowiedzianym przez lekarza uświadamiam sobie jak wiele Karolina dla mnie znaczy. Chcę do niej wejść, złapać za rękę i powiedzieć wszystko, ale nie mogę, ponieważ tam za drzwiami walczą o jej życie.
Dominik próbuje coś do mnie mówić, ale ja go nie słucham. Nie mogę już dłużej siedzieć tak bezczynnie. Bez słowa wychodzę ze szpitala, wsiadam do samochodu i jadę przed siebie, wciskając coraz bardziej pedał gazu...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak, kolejny raz już wracam do blogowego świata po dłuższej nieobecności. Musicie mi wybaczyć, ale szkoła i do tego moje własne problemy nie dały mi weny do pisania. Teraz mam ferie, więc myślę, że dzięki temu zacznę regularnie dodawać nowe części tej historii.
Cóż mogę Wam jeszcze powiedzieć? Kolejny rozdział pojawi się w sobotę lub w kolejny poniedziałek, tego jeszcze nie wiem, ale mogę obiecać, że gdzieś w tych dniach.
Poza tym planuję powrócić do mojego drugiego bloga. Co o tym myślicie? Jest jeszcze ktoś kto chciałby czytać losy Petri?
Jeżeli chodzi o Wasze blogi cały czas nadrabiam, myślę, że dziś ewentualnie jutro powinnam zajrzeć już do każdej z Was ;)
Jeszcze raz Was przepraszam i gorąco ściskam w ten zimowy wieczór A. ;*